O 17-sto letniej Ani, która została babcią
Babcia w telefonie była uparta.
-No ale co ubierzesz Aniu na uroczystość do kościoła?
– Mówiłam Ci już babciu, że mam taką krótką spódnicę i bluzkę wiązaną w pasie z odkrytymi ramionami. Bardzo modna i taka kobieca…
-A czy to wypada…- nie dawała za wygraną babcia.
-Wszyscy teraz tak się ubierają. – powiedziałam lekko ignorując babcię.
-Ja gdybym była na Twoim miejscu…
-Ale nie jesteś! Muszę kończyć, bo mam coś jeszcze zrobić.
Rozłączyłam się. Nazajutrz miałam być matką chrzestną u mojego kuzyna. Miałam jeszcze zrobić paznokcie i tyle spraw kosmetycznych, że pewnie nie prędko pójdę spać.
Obudziłam się z jakimś dziwnym uczuciem. Jakbym nie była w swojej skórze. Popatrzyłam na swoje ręce.
-AAAAAA! – krzyknęłam z przerażenia. – Kto mi coś takiego zrobił?!
Ręce miałam w plamy, były pomarszczone i drżały. Wtedy też zorientowałam się, że jestem w mieszkaniu babci.
-Jak takie mam dłonie to co z resztą ciała? – chciałam szybko wstać i pobiec do łazienki…ale tylko jęknęłam – Auuuuuuuuuuu… jak mnie nogi bolą. Ktoś sobie robi ze mnie żarty!
Kiedy już udało mi się dotrzeć do łazienki i popatrzyłam w lustro, ujrzałam w nim…
-Babcia? Nie…. Ale jak?
Obejrzałam zmarszczki i zajrzałam pod kwiecistą koszulę. Nie mogłam w to uwierzyć. Moje piersi nie były …moje! A nogi… Może powinnam wstawić jakieś zdjęcie na Instagram? To by dopiero było! Siedemnastoletnia nóżka… pięćdziesiąt lat później.
Nie myśląc zbyt wiele zadzwoniłam do mojej babci. Ona zapewne była teraz w mojej skórze.
-Halo? To Ty Aniu? – odezwał się w słuchawce mój głos.
-Tak to ja babciu. Jak Ci tam w mojej skórze?
-Cudownie jest. Pierwszy raz od wielu lat nic mnie nie boli. – szczebiotała babcia. – Muszę kończyć bo wstałam taka poczochrana i powinnam coś zrobić z włosami.
-Czekaj… babciu? – mówiłam już do siebie.
Wybrałam jej numer ponownie.
-No co tam? – zapytała zniecierpliwiona babcia.
-Kto dziś będzie matką chrzestną? Ja obawiam się, że taka obolała nie dam rady wyjść z domu. Nie wiem jak dajesz radę?
-Ciału należy się szacunek. Moje stare wychowało dzieci, przeszło różne etapy życia. Myślę, że przyzwyczaisz się kochana. A na chrzciny pójdę ja… bo Ty ostatnio posunęłaś się w latach – powiedziała rozbawiona babcia.
-Oj babciu!
-Znalazłam u Ciebie w szafie śliczną sukienkę z rękawkiem i jest prawie do kolan…
-Nuda… więcej zakrywa niż odkrywa.
-Jest idealna! To godny dla kobiety strój. A jeszcze mam Ci powiedzieć, że rodzice będą po Ciebie za godzinę, więc idź robić się na bóstwo.
-Bardzo zabawne….
Po skończonej rozmowie musiałam stawić czoła wybraniu kreacji i uczesaniu się. Otworzyłam szafę babci. Jedyne spodnie jakie znalazłam to dresy. W rurki nawet jakbym bardzo chciała, nie było szans się wcisnąć. Więc dobrze, że nie było takiej pokusy w jej szafie. Były za to same sukienki, spódnice, żakiety, bluzki… Na co tyle tego babci?
Miałam prawdziwy problem, bo nic nie było w moim stylu. W głowie pojawił mi się obraz babci w sukience w ostatnią niedzielę…
-Dobra, ta będzie pasowała. – wybrałam podobną i do niej żakiet w jasnej tonacji.
Z fryzurą nie szło mi już tak dobrze. Babcia jak mnie zobaczy nie będzie dumna ze mnie… z siebie?
Ta sytuacja momentami stawała się komiczna, ale ból nóg przy każdym kroku i drżenie rąk, szybko sprowadzały mnie na ziemię. Jak tu żyć?
-To jeszcze makijaż… Naprawdę muszę się malować? – w szafce babci znalazłam tusz, cienie… Chciałam sobie zrobić kreskę nad okiem…wyszedł zygzak. Ręce drżały i wtedy zdałam sobie sprawę z…
Chwyciłam telefon.
-I jak tam? Gotowa? – odezwała się mama mojej mamy.
-Ubrałam dres, beret na głowę i możemy iść…- chciałam być równie dowcipna jak babcia – Ale babciu, czy na drżenie rąk coś bierzesz? Mam jakieś leki wziąć? Nie mogę się wymalować jak te ręce mi tak latają.
-Tak, tabletki są w pojemniku w kuchni z napisem niedziela ale one wcale nie pomagają, możesz sobie odpuścić. – starsza pani z młodym głosem była taka wyluzowana.
-Acha… To jak mam się pomalować?
-Oj tam, w moim wieku to już nic nie pomaga. Tusz na rzęsy i rumieńce starczą. Nie mogę się doczekać jak się zobaczymy!
-Taaa… Babciu a czy ja mam założyć te dziwne podkolanówki?
-Tak, to na żylaki. Będziesz mieć nogi jak sarenka. – naprawdę nie byłam w humorze na żarty.
Po chwili byłam gotowa. Włożenie butów o obciachowym fasonie to był prawdziwy wyczyn. Teraz tylko jeszcze mam do pokonania dwa piętra i dalej mnie już powiozą… windą do nieba!
Zadzwonił domofon.
-Tak?
-Mamo, czekamy na dole. – powiedziała moja mama.
Szłam ostrożnie. Jakbym dopiero uczyła stawiać się kroki. Jaki to był dla mnie wysiłek. Oj, babciu – pomyślałam – jak Ty tak możesz funkcjonować?
Wtem źle postawiłam stopę i upadłam z hukiem…
I wtedy się obudziłam. Cała byłam zlana potem.
-To był tylko sen! – z wdzięcznością oglądałam swoje młode ręce.
Upadłam na kolana i zaczęłam dziękować Bogu, za to wszystko czego nie doceniam a darmo dostałam.
Pomyślałam, że powinnam przeprosić babcię za to, że wczoraj byłam taka niegrzeczna w rozmowie z nią. Ale to za chwilę.
Wzięłam kartkę i zapisałam.
Ciału należy się szacunek, bo nie będzie zawsze młode i jędrne.
Ten szacunek możemy okazać nie tylko dbając o zdrowie i pielęgnując je.
Kobieta szczególnie powinna zabiegać o swój odpowiedni co do miejsca strój.
Ubierając się stosownie do okazji, dajemy także innym sygnał, że szanujemy ich uczucia.
Uroczystości kościelne wymagają godnego stroju.
Oddajemy w ten sposób chwałę Trójcy Przenajświętszej i Matce Bożej, która była zawsze pokorna i skromna.
Trzeba brać pod uwagę opinię starszych osób – mają doświadczenie życiowe. Należy im się szacunek.
Odłożyłam pióro i chwyciłam za telefon. Po drugiej stronie odezwała się babcia.
-Witaj kochanie. – powiedziała ciepłym głosem.
-Ach babciu, tyle mam Ci do opowiedzenia… – to mówiąc wyciągałam z szafy tę nudną sukienkę z krótkim rękawkiem, sięgającą prawie do kolana.
-I ja Aniu! I ja… – odpowiedziała tajemniczo babcia.