Moje…
….ślubowanie w Róży Różańcowej.
Wczoraj w mojej parafii było niecodzienne wydarzenie. Panie w mojej Róży mówiły, że one nie miały tak uroczyście. Ja do niedawna nie wiedziałam, że są takie zwyczaje. Różą byłam już we wcześniejszej parafii. Tam nawet comiesięczna zmianka wyglądała inaczej.
Ale od początku. Jak to się stało, że jestem różą?
Moja znajoma, trzy lata ode mnie młodsza zresztą, kilka lat temu powiedziała mi, że jest różą i zapytała czy też nie chciałabym zostać? Wcale nie namawiała, tylko zapytała. I jakiś czas to pytanie we mnie siedziało. I pomyślałam dlaczego nie? Z wygodnictwa? Bo przecież 1 dziesiątka różańca dziennie to żaden wyczyn. Ale gdy nie jestem różą, mogę mieć gorszy dzień i nie odmówić nawet tej dziesiątki i nic się nie stanie… A może… właśnie w ten gorszy dzień ta dziesiątka jest potrzebna nie tylko mnie, ale może moim pozostałym 19-stu różom? Razem codziennie odmawiamy wszystkie części różańca świętego.
Powiedziałam tak. Nie przypuszczałam wtedy, że będę się przeprowadzać do zupełnie innej okolicy i będę musiała oddać swoje miejsce. Na szczęście sąsiadka chętnie za mnie je wzięła.
Inne miejsce, inne rytuały
Moja róża jest jedną z wielu w tutejszej parafii. To róża Matki Bożej Łaskawej. I to pierwsza nowość – w poprzedniej nie było nazwy. Tam zmianka wyglądała tak, że była kolejność pań, które za kolejnością wymieniały się tajemnicami – ja oddawałam kolejnej a brałam od wcześniejszej. Nawet bez obecności w 1-wszą niedzielę miesiąca wiedziała co mam odmawiać. Tu zmianka jest zupełnie inna. Kartę oddaję mojej zelatorce – kierowniczce róży i ona jak podejdzie na zmiankę do nas proboszcz oddaje mu je i on przemieszawszy je daje każdej do ręki. Uwierzycie, że miałam 5 razy pod rząd tę samą tajemnicę?
Wczoraj już wiedziałam co mnie czeka, bo mówiły mi panie z mojej róży, będziesz jak w dniu ślubu przed ołtarzem ślubować… Już za 5 min do owej godziny dzwoniła za mną moja zelatorka… czy aby pamiętam? Czy będę? Bo ksiądz proboszcz będzie mnie czytał… Jak tu się nie denerwować? No po co to całe uroczyste przyjęcie. Na szczęście hurtowe, bo sama w życiu bym nie wyszła przed ołtarz…
Na zaproszenie naszego szefa parafii przybył ks profesor od Róż Różańcowych w naszej diecezji. Wygłosił mądre kazanie do wszystkich, które nawiązywało do obchodzonego właśnie czasu listopadowego. A ja tak nastawiona na nie powoli myślałam sobie, może to ma sens? Jak skończył to ks proboszcz przeczytał fragment ewangelii i zaczęło się…
Wyczytał nazwiska, z 6 czy 7 osób. Moje imię było źle podane. Wahałam się czy wstać bo nie byłam Bogusławą. Wytrąciło mnie to z równowagi. Wstałam i poszłam. Byłam ostatnia w rządku. Powiedziałam jeszcze szybko zelatorce zelatorek, że nie jestem Bogusławą… i tylko kątem oka zobaczyłam, że ma legitymacje i ks profesor podchodził czytał imię oraz składał każdemu uścisk dłoni.
Co zrobię? Przecież nie przyjmę dowodu przyjęcia do róży jak Bogusława… Może wiać?
Podszedł i przeczytał… Małgorzata. I wtedy przypłynął do mnie pokój. Uśmiechnęłam się, kątem oka spłynęła mi łza…ogromny wzrusz, a większy jeszcze kop dla rogatego – O NIE, NIE ZEPSUJESZ MI TEJ CHWILI!
Z sercem wdzięcznym za tę łaskę, odmówiłam wspólnie z innymi nowymi z innych róż tekst ślubowania z kartki i z wielkim bananem na twarzy wróciłam do swoich róż.
Jestem jedną z młodszych róż w mojej róży, tak z 80% jak nie więcej osób ze wszystkich róż to panie (i nawet panowie) po 60 – 70 roku życia. Te starsze róże cieszą się, że przyłączają do nich młode, które odpowiadają na zawołanie Matki Bożej z niejednego jej objawienia – odmawiajcie różaniec święty. Taka wspólnota daje siły. Wiem, że są te panie. Przed operacją w lipcu prosiłam je o modlitwę. Po śmierci którejś z nas będą się modlić za nieboszczkę i zamawiać Msze Święte o pokój jej duszy. Wiele łask płynie z odmawiania różańca jako róża. My dajemy także innym… Przede wszystkim dajemy świadectwo wiary.
Oczekiwanie na miejsce czasem trwa – w pierwszej mojej róży to były ok 3 miesiące, tutaj ponad pół roku. Ale bywa, że nie ma chętnych i jedna róża odmawia kilka tajemnic w oczekiwaniu na nowe chętne.
Każdy ma swoją drogę. Moja jest taka.
Gosia